Jak radzić sobie ze strachem związanym z wizytą u dentysty?

Wszyscy, albo przeważająca większość osób zdaje sobie sprawę, że wizyta u stomatologa wiąże się z bardzo dużym przeżyciem. Ekstrakcja, borowanie czy inny dentystyczny zabieg powoduje często nieznośny ból. Zalecane przez lekarza dentystę (sprawdź) częstsze wizyty w jego gabinecie mają na celu wyeliminowanie poważniejszych zabiegów. Jak pokazuje jednak życie, zdecydowana większość pacjentów odkłada spotkanie z dentystą na ostatni moment, czyli taki, w którym ból nie pozwala normalnie funkcjonować.

Higiena jamy ustnej również w pewnym (a może nawet znacznym) stopniu może wyeliminować schorzenia zębów, typu: próchnica, zapalenie okostnej zęba, zapalenie miazgi, torbiele ropne w przyzębiu i wiele innych. Jednak mimo wszystko człowiek nie jest w stanie pozbyć się całkowicie tymi działaniami tego bolesnego problemu. W grę bowiem wchodzi także genetyka. Jedni mają mocne zęby, bardzo odporne na wszelkie bakterie, ale są też takie osoby, które co rusz mają jakiś ubytek w zębie.

Nowoczesne sprzęty

stomatolog WrocławDentyści wprawdzie proponują różne pasty, szczoteczki i witaminy wzmacniające zęby, ale one nie są wstanie pokonać genetyki. W czasach obecnych można mieć pewność, że siadając na fotelu stomatologicznym nie będzie się odczuwać bólu podczas wyrywania zęba… no chyba, że trafi się na jakiegoś niedouczonego dentystę, który nieodpowiednią dawkę znieczulenia poda, a dodatkowo okaże się, że ekstrakcje nie są jego mocną stroną. W takim wypadku nie pozostaje nic innego, jak zacisnąć zęby (oczywiście wyłącznie metaforycznie) i cierpliwie dotrwać do końca boleści. Prawdą jest, że jeszcze do niedawna do dentysty biegło się dopiero wówczas, gdy „chodziło się” po ścianach z bólu. Zapewnienie ówczesnego stomatologa, że lidokaina całkowicie uśmierzy ból można było schować miedzy bajki, a uczucie borowania równało się z wrażeniem, jakoby w głowie mieścił się radziecki samolot odrzutowy. A dłutowanie, czy wyciąganie korzenia było tym samym co nabijanie Azji na pal. Ale to było na szczęście kiedyś.

Kiedyś

Współczesne gabinety stomatologiczne wyposażone w nowoczesny sprzęt i chyba dobrze wyedukowaną kadrę, pozwalają na większe zaufanie do dentysty; maseczki, rękawiczki, pastelowe kolory, fotele półleżące (chyba po to, aby pacjent mógł się zdrzemnąć) zmieniają (oczywiście na bardziej pozytywne) nastawienie do tego zawodu. To nie jest to, co było dawniej, gdy mężczyzna w kitlu z obcęgami w ręku napierał całym sobą na pacjenta, a asystentka z tyłu fotela z całych sił trzymała głowę. Jest dziełem przypadku, że oszołomiony i całkowicie rozbity pacjent nie był od razu wywożony na cmentarz. Pacjent, który przetrzymał te wszystkie tortury i pozbył się tych twardych „pasożytów” jamy ustnej oddychał często z ulgą i z wielkim spokojem udawał się do dentysty protetyka, aby wstawić sobie, tym razem przyjazne, zęby. Dentysta w PRL’u, który miał przydział na masę plastyczną do odcisków i protez robił co mógł, aby w miarę dostosować kolor protez i garniturki zębów do pozostałego otoczenia w jamie ustnej, ale niestety. Zdarzało się czasem tak, że spod warg dostrzec można było krwistoczerwoną protezę i śnieżnobiały garnitur zębów, co dawało komiczny efekt.